XXV ŚWIATOWY DZIEŃ CHORYCH – namaszczenie chorych. - Parafia Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Żywcu

Używamy plików cookies, aby pomóc w personalizacji treści, dostosowywać i analizować reklamy oraz zapewnić bezpieczne korzystanie ze strony. Kontynuując, wyrażasz zgodę na gromadzenie przez nas informacji. Szczegóły znajdziesz w zakładce: Polityka prywatności.

11 lutego w święto Matki Bożej z Lourdes przypada 25 Światowy Dzień Chorych. Z tej okazji zapraszamy wszystkich chorych do kościoła św. Krzyża na godz. 9.00. Podczas Mszy Świętej zostanie udzielony chorym Sakrament Namaszczenia Chorych. Warto przy tej okazji raz

jeszcze przyjrzeć się temu sakramentowi.

SAKRAMEN NAMASZCZENIA CHORYCH

Wyobraźmy sobie kogoś, kto w naszych czasach kultu zdrowia propagowałby i sam stosował dietę składającą się wyłącznie z czekoladowego batonika i coca-coli. Owszem, takiej wysokokalorycznej dawki nie można przyjmować codziennie, ale byłoby to jedynie powodem do leczniczej głodówki pomiędzy takimi samymi posiłkami – czekolada i coca-cola, dajmy na to, raz na tydzień.
To dieta z pewnością niewiarygodna. A jednak tego rodzaju dietę sakramentalną propaguje i stosuje wielu, ze szczególnym upodobaniem wobec krewnych podeszłych w latach i schorowanych. Mówię o kulcie sakramentu, potocznie zwanego „ostatnim namaszczeniem”, bądź też, poprawniej, namaszczeniem chorych.
Sakrament ten, w którym prosimy, by Bóg „łaskawie umocnił i podźwignął” wiernego, „udzielając odpuszczenia grzechów”, jest „ostatecznym” czy też „ekstremalnym” w sytuacji, gdy stan zdrowia fizycznego i psychicznego nie pozwala na przyjęcie innych sakramentów, w szczególności na spowiedź i Komunię św. Nawet jednak taki „ekstremalny” sakrament nic nie zdziała, gdy nie pozwala już na nic stan zdrowia moralnego. Jeśli ktoś całe życie opierał się sakramentom, a w stanie nieświadomości rodzina wbrew niemu samemu „życzy sobie” sakramentu – to doprawdy, zbawiennym będzie realizacja tego życzenia wobec tego właśnie, kto sam sobie życzy. Pan Bóg nie poniża się do tego, by zbawiać nas wbrew naszej woli. Sakramenty przyjęte wbrew woli i w stanie bez łaski Bożej są świętokradztwem i nie idą na zdrowie. Jeśli zależy nam na zbawieniu naszych krewnych, nalegajmy, by sakramenty przyjmowali świadomie. Wtedy ostatecznym umocnieniem jest także przyjęte w nieświadomości namaszczenie chorych. Jest jak udzielenie daru prorockiego i królewskiego do odbycia ostatniej, zwycięskiej drogi do nieba.
Wracając do uczynionego na wstępie porównania, coca cola i czekolada mogą być pożyteczne dla siłacza przed decydującą walką, ale nie uratują tego, kto doprowadził się sam do choroby metabolicznej. Na metaboliczną chorobę grzechu, czyli złą przemianę intencji, chorujemy wszyscy. Źle przyjmowane sakramenty, choć może i sprawiają chwilową przyjemność, szkodzą.
W zwykłej chorobie metabolicznej, czyli w złej przemianie materii, szczególnie istotne są racjonalne posiłki. Takim doskonale zbilansowanym posiłkiem duchowym, prawdziwą ucztą jest Msza św. i Komunia święta. Równie istotny jest aktywny tryb życia. To sakrament pokuty i pojednania, skłaniający nas do duchowych ćwiczeń. Nie chodzi zatem o samo tylko „chodzenie do kościółka”, które w tym względzie nie różni się od pójścia na ciasteczko do kawiarni.
Zresztą rzadziej pozwalamy sobie na odwiedzanie kawiarni, częściej zaś ciasteczka kupujemy do domu. Obyśmy więc chociaż 10 % tej energii poświęcili na to, by zaprosić do domu kapłana z sakramentami, w tym ze spowiedzią! Gdybyśmy chociaż tyle poświęcili też starania o naszych chorych w szpitalu, by odwiedzić szpitalną kaplicę i spotkać codziennie obecnego w szpitalu kapelana, zamiast to, że „rodzina życzy sobie” sakramentu, zlecać personelowi medycznemu!

Ks. Karol Tomecki – kapelan szpitala w Żywcu.

Udostępnij